Masakra w Godziszce

Masakra w Godziszce

Po zwycięstwie na własnym boisku do Godziszki udaliśmy się z nadzieją punktowej zdobyczy na wiosenne wyniki nie możemy bowiem narzekać więc i po starciu z Beskidem można było spodziewać się pozytywnego rozstrzygnięcia. Z drugiej jednak strony doświadczenie minionych lat nauczyło nas, że na tamtejszym boisku zwycięstwa nigdy nie przychodzą łatwo. 

Spotkanie nie rozpoczęło się po naszej myśli, choć nic nie wskazywało na to, że gospodarze rozpoczną od zdecydowanych ataków już w 9 minucie błąd naszej defensywy wykorzystał Nycz. Szybka utrata bramki skłoniła naszych zawodników do  odważniejszych poczynań ofensywnych. Spośród wielu prób co najmniej cztery można było zaliczyć do stuprocentowych, skuteczność niestety nie była tego dnia naszą mocną stroną. Gdy akcje zespołowe nie przynosiły efektów na indywidualny wariant zdecydował się w 35 minucie Maciej Kosmaty który nieprzeciętnym strzałem z okolic 25 metra doprowadził do wyrównania otwierając tym samym swoje strzeleckie konto. Wszystko zaczęło się więc od początku i można było myśleć o przechyleniu szali na swoją stronę, sztuka ta jednak się nie udała i wszystko wskazywało na to, że do przerwy wynik pozostanie remisowy. Niestety na trzy minuty przed gwizdkiem sygnalizującym przerwę gospodarze otrzymują kolejny prezent od obrońcy którego nie sposób było nie wykorzystać co ponownie uczynił napastnik Beskidu. Od początku drugiej części spotkania ponownie trzeba więc było zabrać się za odrabianie strat. Niestety druga połowa rozpoczęła się równie pechowo jak pierwsza i już po 6 minutach gry Nycz strzałem głową kompletuje hattricka. Sytuacja dodatkowo skomplikowała się w 57 minucie gdy w kontrowersyjnym starciu którego arbiter niestety nie potrafił zdefiniować rozbita zostaje głowa Rafała Dawidka niestety krwawienia nie udało się zatamować i Rafał nie był w stanie kontynuować gry. Nadzieja powróciła jednak w 60 minucie gdy po ładnej akcji Bartosza Adamowicza nawiązujemy kontakt. Radość ze zdobytej bramki trwała jednak tylko dwie minuty po których pada czwarty gol dla gospodarzy który wzbudził bardzo dużo emocji zdaniem naszych zawodników zarówno tych na boisku jak i na ławce padł z pozycji spalonej zdania tego nie podzielili jednak sędziowie. Nerwów w tej sytuacji nie mógł opanować również kontuzjowany Rafał który z trybun wypuścił w stronę arbitrów kilka mocnych wiązanek za co ukarany został czerwoną kartką której arbiter główny co prawda nie wydobył ze swej kieszonki lecz o fakcie tym poinformował trenera Móla. Dwubramkowa strata była jednak faktem a do końca spotkania pozostało niespełna dwadzieścia minut. Niestety zamiast skupić się na ratowaniu wyniku górę w naszych szeregach brały nerwy co bez skrupułów wykorzystali gospodarze dobijając nas w 81 minucie piątym trafieniem a kropka nad i postawiona została w 90 minucie po rzucie rożnym po czym sędzia zakończył spotkanie którego rozstrzygnięcia mało kto się spodziewał.

Pomijając fakt sromotnej porażki której największym winowajcą jesteśmy sami warto wspomnieć o zajściu które miało miejsce po zakończeniu meczu gdy arbiter liniowy w drodze do szatni posługiwał się niedwuznacznymi gestami w kierunku naszych kibiców co świadczy nie tyle o niskim poziomie arbitrażu a o żałosnym poziomie ogólnym sędziów naszego okręgu, ciekawe w jaki sposób na owe zajście zareagował Pan obserwator który był tych zdarzeń świadkiem...

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości